I znowu tydzień minął

Poniedziałek

Jestem wywoskowana i gładziutka, a dzisiaj chciałabym przejechać nogi i bikini domowym laserem. Woskuję głębokie bikini i łydki teraz z częstotliwością raz w miesiącu i staram się to robić przy ubywającym księżycu, żeby włoski wolniej odrastały.

Weszłam dzisiaj w galerii handlowej do Massimo Dutti i przymierzyłam dwie pary spodni, i stwierdziłam z satysfakcją, że moje w kroku zostały lepiej przeze mnie dziewiczo odszyte, te z sieciówki ciągnęły się w kroku jedne i drugie i były źle odszyte w miejscu, gdzie nogi łączą się z tułowiem, jak były dobre w biodrach, to odstawały 8 cm w talii, a koszt pary – 400 zł. Może następnym razem kupię porządniejszą wełnę garniturową i uszyję od nowa. Na razie nakupiłam batystów i muślin na bluzki. Kupiłam też na vinted 3 swetry kaszmirowe. Od dziewczyny z kursu dowiedziałam sie, gdzie w pobliskim byłym wojewódzkim mieście jest wielki lump, może się tam wybiorę w sobotę.

Z lubym ustaliłam nową wersję wyznania, które ma mi on powtarzać codziennie – do formułki ma dodawać „jesteśmy razem”. 

Wtorek

Mamusia kupiła mi na Mikołaja dżinsy i szalik. Miło dostawać prezenty. Ja zamówiłam też dwie pary spodni online i ciekawa jestem co przyjdzie. Teraz, kiedy siedzę nieco w szyciu i kupuję tkaniny, widzę, że czasem ceny ciuchów sieciówkowych odpowiadają samej cenie tkaniny, którą musiałabym kupić detalicznie, a co dopiero z tego coś dobrze uszyć. 

Oglądam „Chłopów” z lat 70-tych na VOD i myślę sobie, że każdy ma jakąś zajawkę. Modni są różni yotuberzy, ale ja nie łapię ich fenomenu, w styczniu i lutym trochę zaczęłam oglądać niejaką Szusz (wyczytałam o niej na forum), ale stwierdziłam, że nie ma nic pasjonującego w oglądaniu tego, jak ktoś nakłada sobie krem na twarz, chwali sie nowymi okularami Gucci, robi makijaż, czy zakupy w Lidlu i przestałam. Serial „Chłopi” odpowiada mi bardziej, niż „Suits” na Netfliksie czy „Gossip Girl”. Czyżby starość? Za to dzieciaki moje na bieżąco są w Internetach i kojarzą wszystkie influencerskie imby.  

Z dziećmi ustaliłam, że nie kupuję im prezentów na Mikołaja, za to chętnie przytulą BLIK-a. 

Środa

Ponoć na święta mam dostać z pracy dodatkowe pieniądze, ale na razie wiem to nieoficjalnie. „Jezu, jak się cieszę z tych króciutkich wskrzeszeń, kiedy pełną kieszeń znowu mam.”

Dzisiaj odbierałam tyle paczek z paczkomatu, że musiałam do niego podejść z siatką – chyba mnie kompletnie popieściło, że tyle zamówiłam. W radiu popołudniu co godzinę porady jak sobie radzić z zakupoholizmem.

Luby ma być u mnie w styczniu, pewnie dopiero w ostatni weekend, bo wcześniej on ma pracę, a potem ja mam pod rząd dwa zjazdy na kursie i zaliczenia, więc wypadałoby mi być. 

Zadzwoniłam do eks w sprawie Wigilii i synów (chciałam ustalić godziny, żeby synowie zdążyli być i u mnie, i u niego) i pożalił mi sie, że Anka nie da mu córki, nie powiedziałam nic, ale w głębi duszy mam satysfakcję, ża ta która miała być „taka dobra i czuła, że nigdy nawet nie marzył o takiej kobiecie” tak teraz robi z nim, co chce w kwestii dziecka. 

Czwartek

Odwożąc popołudniu synusia Lolusia na jazdy rozwaliłam o kant krawężnika oponę. Instruktorowi nauki jazdy, którego poprosiłam o pomoc, nie udało sie odkręcić zapieczonych śrub mimo użycia WD40, więc auto zostało w mieście na noc. Już się martwiłam, czy oponę będzie dało się naprawić, czy też będę musiała kupić nowe opony i szlag trafi dodatkowe pieniądze z pracy, ale luby uspokoił mnie, że powinno dać się ją skleić od środka i nie będzie to kosztowało fortuny. Okazało się też, że mam Car Assistance i jutro zadzwonię na infolinię dowiedzieć się, czy serwis zmieni mi flaka na dojazdówkę. Nerwy miałam, ale jak odkryłam, że mam ubezpieczenie to się nieco uspokoiłam, a po Bailey’sie przeszło jeszcze bardziej.

Spodnie przyszły, jedna para zostaje, drugą zwrócilam. Udało mi sie też zareklamować ciuch na Vinted i odesłać, jeszcze nie wiem, jak będzie ze zwrotem pieniędzy, czy bezpośrednio wypłata środków na konto, czy zwrot na portfel w portalu – oczywiście nie czytałam regulaminu. Zamierzam zwrócić też inne rzeczy, w tym te, ktore dopiero idą, bo znowu poniosło mnie z zakupami online.

Piątek

Za pomocą Car Assistance, klucza teleskopowego i sympatycznego młodzieńca z pomocy drogowej udało się zmienić dziurawą oponę na dojazdówkę. Auto już w wulkanizacji, dziura w oponie na 4 cm, więc muszę kupić nowe opony, przynajmniej dwie.  Niby znowu wydatek, ale dzisiaj dostałam trzysta złotych dodatku za pranie, a jak szukałam w torebce dowodu rejestracyjnego, znalazłam jeszcze „zaginiony” banknot dwustuzłotowy. Suprajz!

Synuś Loluś, na wieść, że dostałam dodatek za pranie, zapytał niewinnie: „Pracujesz tu i tu, to znaczy, że dostałaś dodatek za pranie brudnych pieniędzy?”

Oprócz tego świętowaliśmy urodziny koleżanki z pracy, więc była pyszna malinowa chmurka i szampan, więc w pracy zawodowej spędziłam raptem kwadrans, głównie odczytując maile.

Sobota

Waga: 59 kilogramów.

Jakiś czas temu śniło mi się, że malowałam pokój na zielono, dzisiaj śniło mi się, że razem z kimś uciekłam najpierw ze szpitala, a potem z jakiegoś reżimu. Myślę, że te sny to dobry znak, zwłaszcza, że w piątek wydarzyło się coś, co sprawiło, że pewne moje sprawy nabrały dobrego kierunku. Nie będę na razie opisywać szczegółów, jednak albo to, co sie stało to przypadek, albo kolejny dowód, że myślami przyciągamy zdarzenia (prawo przyciągania). Z 30 lat temu pierwszy raz przeczytałam „Potęgę podświadomości” Josepha Murphy’ego, potem kilka-kilkanaście książek na ten temat i chyba tego właśnie znowu doświadczylam.

Rano wypiłam kawkę w łóżku oglądając „Just for laughs” i śmiejąc się do rozpuku, zupełnie jak moja koleżanka Kasia z pokoju w akademiku, kiedy to oglądała na świetlicy. Fajnie tak się pośmiać z rana.

Dostałam w miarę przyjemą fakturę za gaz, mam o stopień cieplej (w tym sezonie dwadzieścia stopni, a miałam zawsze dziewiętnaście), niż w zeszłych latach, a kwota niższa, więc jest nadzieja, że nowy piec się zwróci. Tym niemniej zainwestowałam też w dwie pary skarpet z wełny merino i używam ich.

Niedziela

Pospałam w ciepełku nieprzerwanie do ósmej. Synuś Loluś też wstał o przyzwoitej porze i zaraz po dziesiątej pojechaliśmy do galerii handlowej po kurtkę dla niego i pierwsze prezenty. W 40 minut załatwiliśmy sprawę kurtki i kilku podarków, a Lolusia czekały jeszcze jazdy o dwunastej, więc poszliśmy zupełnie niezdrowo do McDonald’s. Ja wzięłam tylko latte.

Dodaj komentarz